Edin Dżeko - pięknie starzejąca się gwiazda
Mówisz Bośnia i Hercegowina, myślisz Edin Dżeko. Żaden inny piłkarz nie miał takiego wpływu na grę reprezentacji niewielkiego kraju na Bałkanach, jak on. Żadnego innego, mimo zaawansowanego wieku nie przymierzało tyle klubów z czołowych lig Kontynentu.
Bośnia i Hercegowina to stosunkowo młoda reprezentacja. Została stworzona po rozpadzie Jugosławii w 1996 roku. Nie zdążył się w niej nagrać pierwszy bośniacki gwiazdor, Meho Kodro, znany z Realu Sociedad i FC Barcelona, bo dobiegał trzydziestki, gdy formowana była kadra. Swoje piętno na niej odcisnęli Sergej Barbarez, Hasan Salihamidzić, Elvir Bolić czy Elvir Baljić, ale bez szału czy rewelacji. Prawdziwą instytucją w ujęciu reprezentacyjnym został więc Edin Dżeko, pierwszy gwiazdor światowego formatu, który z Bośnią i Hercegowiną zagrał w finałach jakiejś imprezy. Na mistrzostwach świata w 2014 roku strzelił tylko raz, a w międzyczasie zapisał piękną klubową kartę.
Chciała go Wisła Kraków
W 2006 roku chciała go Wisła Kraków, która znów chciała walczyć o mistrzostwo Polski. Silny, wysoki i dobrze grający głową 21-letni Bośniak miał być wybawieniem ataku dla zespołu z Krakowa. Czeskie FK Teplice oczekiwały za niego jednak ponad 3 milionów euro. Kwota, wciąż wielka, jak na polskie standardy była niemożliwa do zaakceptowania przez krakowski klub. Wkrótce miała się ona okazać promocyjna, gdy za 4 miliony euro kupował go Vfl Wolfsburg, a potem za 37 milionów euro Manchester City.
Wróćmy jednak do początku. Młody Edin, jak inni jego rówieśnicy z tego regionu Europy przeżył wojenne piekło. Widział jak spadają bomby na Sarajewo i jak giną ludzie. Piłka pozwoliła mu na ucieczkę w nieco inny świat. W swoim rodzinnym mieście dwoma autobusy i tramwajem musiał jeździć na treningi Żeljeznicara Sarajewo. Udało mu się jednak wybić. Gdy miał 18 lat, wypatrzyli go skauci czeskiego FK Teplice i z 25 tysięcy euro ściągnęli do swojego klubu. Dżeko - przestawiony z drugiej linii do ataku spisywał się znakomicie, by nie powiedzieć fenomenalnie. Został wybrany najlepszym obcokrajowcem czeskiej ligi. I właśnie wtedy trafił do notesów wysłanników wielu klubów, w tym przedstawicieli Wisły Kraków, która okazała się jednak być "za krótka" na sprowadzenie Bośniaka. Najbardziej zdeterminowany i wyposażony w odpowiednie środki, okazał się być Felix Magath, wtedy szkoleniowiec Vfl Wolfsburg.
W mieście Wilków Dżeko stał się integralną częścią „magicznego trójkąta”, czyli atakującego trio: Grafite, Dzeko i pomocnika Zvjezdana Misimovicia (również z Bośni), które doprowadziło Wolfsburga do pierwszego w historii tytułu mistrza Niemiec. Forma Dżeko była fenomenalna. Zdobył 26 bramek. Królem strzelców jednak nie został. Tytuł ten przypadł Grafite z 28 trafieniami na koncie. Dżeko został najbardziej skutecznym piłkarzem Bundesligi już jednak rok później, gdy strzelił 22 gole.
Męki w Manchesterze
W tym momencie jego nazwisko było już znane w całej Europie. Osobę Dżeko łączono z Paris Saint-Germain i Arsenalem Londyn, gdzie Arsene Wenger dawał zielone światło na sprowadzenie napastnika Wolfsburga. Stało się jasne, że piłkarz zmieni barwy klubowe. - Sytuacja w klubie uległa zmianie, po tym jak Felix Magath zobowiązał się przejść do Schalke. Jestem rozczarowany tym faktem i rozważę wszelkie oferty z innych klubów, po zakończonym sezonie - mówił Dżeko.
Do jego transferu do Manchesteru City doszło w styczniu 2011 roku. Dżeko początkowo wychodził w pierwszym składzie, ale nie był zbyt skuteczny. Można było odnieść wrażenie, że jest też jednym z wielu, a nie główną gwiazdą zespołu i że bardzo przeszkadza mu ten fakt. Już w 2012 roku piłkarz zaczynał dawać do zrozumienia, że jest niezadowolony ze swej dotychczasowej przygody w Premier League. Roberto Mancini wolał wystawiać Sergio Aguero i Mario Balotelliego.
- W temacie mojej przyszłości wszystko jest możliwe. Moim zadaniem jest wykorzystywać swoje szanse w obecnym klubie, jeśli jednak miałbym odejść to chciałbym wrócić do Bundesligi - twierdził Dżeko nieco później, bo w 2013 roku. Nie wypalił jego transfer do Realu Madryt, ale w Niemczech też ponownie się nie znalazł, mimo że łączono go z Bayernem Monachium. Z Manchesterem City "pomęczył się" do 2015 roku. Wtedy jego klub doszedł do porozumienia z AS Romą w kwestii ceny za bośniackiego piłkarza. Wynosiła ona 11 milionów euro. I tak dawny Wilk z Wolfsburga przywdział koszulkę rzymskiej Wilczycy.
Jak Robert Lewandowski
W Rzymie Dzeko napisał kolejny rozdział swojej wspaniałej historii, stając się po Francesco Tottim, który zakończył karierę piłkarzem, którego kochają kibice AS Roma.
– Nigdy nie myślałem o tak wielkiej karierze. Gra w Niemczech czy Anglii była czymś nierealnym. Po trudnych chwilach w dzieciństwie i czasach wojny, odnalazłem spokój. Tym spokojem jest futbol. Chcę grać i oglądać jak najwięcej spotkań. Czasami moja żona, gdy widzi mnie w salonie oglądającego kolejne spotkania w telewizji, pyta: „Czy nie za dużo tej piłki?”. Ale sama wie, że nie. Nigdy nie będzie za dużo – mówi po latach.
Ma już 34 lata, a wciąż przymierzają go jeszcze większe kluby, jak na przykład Juventus Turyn, który rozważał poważnie sprowadzenie Bośniaka i wzmocnienie nim ataku. Dla bośniackich kibiców doświadczony snajper jest kimś takim, jak dla Polaków Robert Lewandowski. Ma najwięcej występów w kadrze, a przy tym najwięcej goli. Czy wobec takich faktów, ktoś może podważać to, że on jest największą gwiazdą reprezentacji Bośni i Hercegowiny?